O poszukiwaniu inspiracji 💗

Pewnie niektórzy czytelnicy tego bloga zdążyli o nim już zapomnieć, a na pewno nikt nie przypuszczał, że tak długo nie będę się odzywać. Niestety codzienne obowiązki, a czasem także własne niezorganizowanie skutecznie odciągnęły mnie od pisania. Od pewnego czasu narzuciłam sobie wymagające tempo. Wpis na bloga 2, 3 razy w tygodniu to jednak za dużo jak na moje możliwości czasowe. I tak powstał pomysł - 1 wpis w każdy poniedziałek. Chciałam to usystematyzować i tak będziecie mogli czytać co najmniej jeden wpis tygodniowo.
Nie chcę się usprawiedliwiać, po prostu moje życie nie jest od linijki, czasu nie spędzam tylko w najlepszych miejscach, a po powrocie do mieszkania nie odpoczywam w pięknych wnętrzach. Miewam zły nastrój, dołują mnie negatywne komentarze. Na początku nie chciałam żeby wszyscy usłyszeli, że było mi trudniej. Nie daję żadnych złudzeń. Po prostu czasem mi się nie chce, albo po ludzku nie mam siły. Dużo osób pisało, pytało, kiedy kolejny wpis? I w sumie to dzięki Wam, zasiadłam dzisiaj do napisania tego postu.


Poranek. Godzina 6:30. Dzwoni budzik, wstaję od razu, bo łóżko o tej godzinie ma niesamowitą moc przyciągania. Odpalam komputer. Zahaczam o youtube. Zaczynam pisać. Widzę to marnie. Jest ciężko. Na zegarku 7:00 - czas na śniadanie. Nie mogłam na start dnia wybrać niczego innego jak jajecznicy! Tym razem została ona wzbogacona o warzywa i ser! Sposób przygotowania banalnie prosty! Wszystkie potrzebne składniki znajdują się poniżej. Jajka i cebulę z szyneczką smażymy na maśle. Warzywa dorzucamy pod koniec i mieszamy całość na patelni. Dodatkowo dorzucamy ser Arla Apetina i łyżeczkę jogurtu naturalnego typu greckiego (Tolonis). Całość wyszła bardzo kolorowa i smaczna.


Poniżej wrzucam makro całego posiłku!

Godzina 8:30. W drodze do pracy sięgam po książkę z serii kryminałów o policjantach z Lipowa. Myślę jednak cały czas o tym, co chcę napisać na bloga. Czym się podzielić z ludźmi. W efekcie nie wiem już czy czytam czy bardziej myślę. O czym właściwie był ten rozdział? Nie wiem, muszę do tego wrócić potem.

9.00 - 17.00 jestem w pracy.

Popołudnie. Godzina 17:30. Siłownia. Przebieram się w strój i biegnę na bieżnię szybko się rozgrzać. Cały czas obserwuje ludzi, patrzę na ich zachowania. W międzyczasie wsłuchuje się w muzykę, moją uwagę przyciąga też sprzęt na siłowni. Wpadam na genialny pomysł! Napiszę o ludziach, albo o siłowni! Albo o ludziach na siłowni najlepiej! I nagle zdaje sobie sprawę, że wszystko co napisałam rano nie ma już sensu. Nadal nie potrafię się skupić i szukam inspiracji. Tylko dlaczego jej nie ma? Jest ciężko. Czas wracać do domu.

Wieczór. Po treningu najpierw musi być kolacja. Zahaczyłam o "Biedę" i zrobiłam tam małe zakupy. Moja kolacja tego wieczoru to była prawdziwa uczta dla osób, które uwielbiają pizzę i szukają jej zdrowych zamienników. Jajka należy połączyć z żółtym serem (startym wcześniej). Podpiec w piekarniku 15 minut nagrzanym do 180 stopni. Potem dorzucić resztę składników i piec jeszcze około 15 minut w piekarniku.




Godzina 21.00. Staram się skleić wpis na bloga. Meritum jest takie, że nie mam nic konkretnego. Ciągle zaczynałam i od razu narzekałam, że żle, że to nie to... Pomyślałam sobie wtedy, że opiszę to wszystko co działo się w mojej głowie przez ten jeden dzień. Wspomnę też o mojej liście celów na ten tydzień. Bo chciałam przez minimum 5 dni w tym tygodniu zrobić 10 tysięcy kroków - i to się udało. Pójść na siłownię 3 razy - i to też się udało zrealizować. Odrobić angielski - również zakończone sukcesem. Jak również to, by dokończyć czytać książkę. Wrzucić post na bloga (hehe) - to się właśnie realizuje. Niestety wiem, że zawaliłam jedną płaszczyznę, a mianowicie miałam nie narzekać. Starać się pozytywnie myśleć i... nie udało się. Nie obeszło się w tym tygodniu, bez marudzenia, odstawiania szopek i robienia jazd. Najgorsze jest to, że nie mogę tego zrzucić na PMS. Zdałam sobie sprawę, że jak się zaprę to wszystkie takie fizyczne cele mogę robić od tak, bo wiem, że jestem twardą kobietą. Trudniej mi przychodzi bycie miłym czy nie narzekanie... Także moja lista celów na kolejny tydzień jest banalnie prosta - nadal będę szlifować zwrot NIE NARZEKAJ.

Wy też tak macie, że czasem nic się Wam nie chce i wszystko idzie w inną stronę niż sobie planowaliście? Jak reagujecie? I oczywiście mam nadzieję, że post się podoba.

A na koniec bardzo humorystycznie...


                                                     Kate 💗

Komentarze

  1. Ja dziś jestem tą pierwszą Kate! :D I dziś zdecydowanie jestem tym typem narzekającym i dokładnie ten sam cel mogłabym sobie postawić na ten tydzień, co Ty: nie narzekać..

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrzę na te zdjęcia i nie moge się zdecydować. Wiesz Kasia, jak to mówią dwa do przodu trzy do tyłu. Najważniejsze to się nie poddawać. Zwłaszcza jeśli jest krytyka. Bądźmy sobą. Skoro już przypadło nam być tak charyzmatycznymi jednostkami. 😊😘

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty